Zaznacz stronę

Zakończyły się wakacje – okres swobody i beztroskiej zabawy. Zwłaszcza dla pierwszoklasistów rozpoczęcie nauki w szkole to jeden z najważniejszych momentów w życiu. Już nie zabawa, ale nauka będzie teraz dla nich ważna. Ale czy tylko ?

     Rodzicom początek roku szkolnego kojarzy się przede wszystkim z codziennym przygotowywaniem dla dziecka śniadania do szkoły. Najczęściej bułki z serem lub wędliną, którą dziecko i tak często przynosi z powrotem ze szkoły, bo nie jest dla niego … atrakcyjna. Wtedy w akcie desperacji rodzice idą na łatwiznę dając dziecku kilka złotych, żeby wybrało coś bardziej „atrakcyjnego” w szkolnym sklepiku. Uważają, że tak będzie taniej, zdrowiej i … wygodniej.

Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci

Powyższe powiedzenie okazuje się być prawdziwe również w dziedzinie odżywiania. Wielu rodziców nie dba o prawidłowe nawyki żywieniowe swoich dzieci. W konsekwencji w życiu dorosłym one również nie przejmują się prawidłowym sposobem odżywiania. Skutki tego przenoszą się więc w okres dorosłego życia i stanowią odbicie zaniedbań z okresu dzieciństwa. Badania naukowe potwierdzają, że najlepszym okresem do kształtowania zdrowych nawyków żywieniowych jest wiek do 10. roku dziecka. Dorośli powinni pamiętać, że dziecko mając do wyboru np.: produkty mleczne lub pizzę, warzywa lub chipsy, jabłka lub frytki – zawsze wybierze to drugie. Przy czym w takim wyborze pomaga im bierna postawa rodziców. Postawa nastawiona na ustępstwa, wynikająca z niewiedzy bądź mająca na celu zachowanie „świętego” spokoju w domu.

A co jedzą nasze dzieci w szkołach ?

Zalecenia żywieniowe są jasne: szkolny obiad powinien zaspokajać ok. jedną trzecią zapotrzebowania dziecka na energię. Dobrze, żeby posiłek obiadowy składał się przynajmniej z dwóch dań – zupy ugotowanej na wywarze jarskim lub mięsnym (nie powinno się stosować kostek rosołowych lub zasmażek), drugiego dania z mięsem (najlepiej chudym: drobiem albo rybą – przynajmniej raz w tygodniu), ale czasem też potrawami z sera lub nasion roślin strączkowych – do tego warzywa i węglowodany zbożowe – kasza jęczmienna, gryczana, ryż (najlepiej brązowy), makaron pełnoziarnisty lub ziemniaki, które jednak nie powinny pojawiać się w każdym obiedzie. Do smażenia należy używać tłuszczów roślinnych, idealny jest olej rzepakowy. No i deser, powinien być z dodatkiem mleka i owoców, czyli: budynie, koktajle, galaretki z owocami. Do picia najlepiej woda mineralna.

     Aktualnie niemal nikt w Polsce nie kontroluje tego, co jedzą nasze dzieci w szkole. Dawniej kaloryczność i zawartość składników odżywczych posiłków w stołówkach szkolnych sprawdzał „sanepid”. Jednak w 2004r. Unia Europejska zdjęła z niego ten obowiązek. Teraz kaloryczność mogą liczyć kucharki – mogą, ale nie mają takiego obowiązku.  Zlikwidowano większość laboratoriów sanepidu i od tamtej pory zawartości menu stołówkowego miał się przyglądać Instytut Żywności i Żywienia. I rzeczywiście – tylko się przygląda !  Pracownicy z Instytutu Żywności i Żywienia jeżdżą po szkołach, obserwują co się serwuje dzieciom na obiad, ale nie badają tych posiłków, bo to nie leży w ich kompetencjach. Nawet jeśli ekspertowi od żywienia nie spodoba się to, co zobaczy w szkolnej stołówce, nie ma żadnej władzy, żeby ukarać pracownika.

     Sanepid za to kontroluje i w razie potrzeby wypisuje mandaty, ale tylko w wypadku, gdy naruszone zostały bezpieczeństwo i higiena żywności. Inspektorzy kontrolują m.in. czy jedzenie w stołówkach jest właściwie przechowywane. Dbają także o to, czy obiady spełniają walory estetyczne i czy jadłospisy są właściwie układane, ale nie pobierają już żadnych próbek, robią to na tzw. „oko”. Jakie są wyniki tych obserwacji ? Okazuje się, że nawet „na oko” jadłospisy wypadają chudo. Blisko połowa z nich jest źle skomponowana.

     Wszystko zależy więc od kucharek. Panie pracujące w kuchni nie zawsze jednak wiedzą, co to znaczy gotować zdrowo. Często pracują ponad 20 lat w kuchni, a mimo to są „niereformowalne”: wg niektórych schabowy dla przykładu to „super” danie, ale risotto z mięsem drobiowym i warzywami już niekoniecznie.

     Tolerowanie na terenie szkół takich praktyk niezdrowego żywienia obniża kondycję zdrowotną uczniów. Jeśli zadaniem programów edukacyjnych jest dostarczanie uczniom niezbędnej wiedzy i nauczanie ich dokonywania właściwych wyborów, to dlaczego tak mało jest w nich informacji o zdrowym żywieniu? Dlaczego szkoła nie kształci nawyków w zakresie zdrowego stylu życia i odżywiania się?

     W wielu zachodnich krajach problem niezdrowego odżywiania się dzieci i młodzieży został już dawno dostrzeżony. Kiedy w latach 90. przebywałam w Szwecji zaskoczyło mnie to, że wszystkie dzieci w szkole tzw. podstawowej obowiązkowo musiały zjadać obiad w szkolnej stołówce, oczywiście bezpłatny. Ponadto dzieciaki miały przedmiot poświęcony żywności, żywieniu i zdrowiu. Składał się on z części teoretycznej i praktycznej. Uczyły się przygotowywać nawet dania obiadowe. Wiem, że Szwecja to nie Polska, ale … lubimy np. porównywać się do Irlandii. Otóż podczas wakacji jedną z moich pacjentek była dziewczynka (11 lat) mieszkająca właśnie w tym kraju. Opowiedziała mi jak wygląda żywienie w jej szkole. Przede wszystkim szkoła zapewnia dwie ok. półgodzinne przerwy: na śniadanie i tzw. lunch. Dzieci mają do dyspozycji bufet, z którego mogą wybrać ulubioną potrawę. I nie jest to „śmieciowa” żywność. Na terenie szkoły nie ma też żadnych automatów z napojami typu cola. Innym moim pacjentem był chłopiec mieszkający w Chinach. On też nie miał problemów z żywieniem w szkole. Ciekawe natomiast jest to, że w obu rodzinach przeważała w domu kuchnia polska, co skutkowało … nadwagą u tych dzieci.

Podsumowując 

Dieta naszych dzieci źle służy przyszłym pokoleniom. Prognozy dotyczące narastania zjawiska otyłości, która bardzo zwiększa ryzyko m.in. chorób układu krążenia i nowotworów są niestety bardzo złe.

 

Sabina Budkiewicz
Dietetyk

Centrum Medyczne Gemini

ul. Młodzieżowa 35,
89-600 CHOJNICE

Telefony

52 39 740 33
52 39 674 87

EMAIL

rejestracjagemini@ promedchojnice.pl